Audycja z dn. 26 marca 2011 roku.
My, libertarianie, jesteśmy spadkobiercami legendarnej idei klasycznego liberalizmu, którą stworzyli oświeceniowi myśliciele w XVIII w., i która zmieniła oblicze Ziemi w wieku XIX, przynosząc rewolucję przemysłową i koniec feudalizmu w większości krajów Europy, dając wolność każdej osobie i gwarantując prawo do jej prywatnej własności. Ingerencja państwa w gospodarkę i handel, a więc podstawa poprzedniej etatystycznej doktryny merkantylizmu, została ograniczona, a idea wolnego handlu z całym światem wcielona w życie.Skutkiem była eksplozja przedsiębiorczości, produkcji, handlu i dzięki temu wzrost standardów życia każdej osoby, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych, gdzie idea liberalnego państwa-minimum, wyłożona w Deklaracji Niepodległości, trzymała się bardzo mocno. Innymi słowy, liberalizm skutkował postępem. Tak. To słowo znienawidzone przez konserwatystów, jak również dażone podejrzeniem wśród dzisiejszych prawicowców. Rozwój przemysłu i masowego transportu, jak koleje - powodował, że ludzie mogli przemierzać niskim kosztem wielkie przestrzenie, zaburzając dotychczas dość sztywną strukturę populacji. Tradycyjne rodziny wielopokoleniowe zaczęły tracić na znaczeniu - co tak mierzi konserwatystów i dziś.
Liberalizm oznaczał postęp, i był na tamtejszej scenie politycznej ideologią LEWICOWĄ. W parlamentach liberałowie - wolnorynkowcy, a więc tacy jak my, dzisiejsi libertarianie, zasiadali po lewej stronie izby. Po prawicy siedziała cała feudalna reakcja: merkantyliści, etatyści, zwolennicy wielkiego patriarchalnego państwa-szafaża dóbr i przywilejów. Kolektywiści. Z tego też względu musimy sobie zdać sprawę, że dzisiaj to my, wolnorynkowcy, leseferyści, zwolennicy nie-ma-przeproś kapitalizmu, wolności i własności prywatnej, jesteśmy spadkobiercami prawdziwej LEWICY - a więc klasycznego liberalizmu. Postępu. Naszym wrogiem jest cała reakcja, a więc przeciwnicy wolnego handlu, wolnego rynku, własności prywatnej. Konserwatyści.
Oraz... SOCJALIŚCI.
Ruch socjalistyczny, początkowo też gardłujący za postępem technicznym i społecznym (emancypacja) przyjął jednak metody reakcyjne, konserwatywne, by wdrożyć swoje ideały - czyli zapragnął użyć państwowego aparatu przemocy, ucisku, przymusu. Zamiast wolności gospodarczej - ścisła reglamentacja i redystrybucja, by "pomóc biednym", "wyrównać szanse". Zamiast wolności handlu, ponownie system ceł i kwot importowych, by "wspierać rodzimy przemysł i byt robotników". Zamiast wolności osobistej - ścisłe państwowe nakazy, co każdy ma robić, by stworzyć robotniczy raj na Ziemi. Itd. I socjaliści właśnie taki system nazwali postępowym.
Nie trzeba było długo czekać, by czerwone pijawki zawłaszczyły całą frazeologię klasycznego liberalizmu, odwracając ją jednakże w bardzo nikczemny acz pomysłowy sposób. Gdy dla klasycznego liberała ważna była wolność OD: ucisku feudalnego, naruszania własności, nietykalności osobistej, od ucisku państwa - tak socjaliści stworzyli pojęcie wolności DO: godnych warunków pracy, do edukacji, do opieki zdrowotnej, do dobrobytu. Jest to oczywiście całkowite wypaczenie logiki. Taka wolność DO oznacza przyzwolenie na rabunek innych osób. Jest to cofnięcie się do epoki przedliberalnej, gdy merkantylistyczne państwo totalne gwałciło prawa własności. I takie też jest państwo socjalistyczne - organizacją przestępczą.
Tak samo pojęcie prawa w ujęciu klasycznym, liberalnym, oznaczało prawo do posiadania własności, prawo do samoposiadania, prawo nietykalności osobistej, podczas gdy socjaliści stworzyli całą gamę tzw. praw człowieka, czyli ŻĄDAŃ bandy motłochu wobec normalnych ludzi. Prawo do, podobnie jak wolności do, to nie jest żadne prawo, tylko bezprawne przyzwolenie na rabunek.
I tym właśnie jest socjalizm - zinstytucjonalizowanym rabunkiem.
Socjaliści zawłaszczyli pojęcia klasycznego liberalizmu, prawdziwej lewicy, zawłaszczyli pojęcie postępu - który to postęp wdrażali przemocą i rozlewem krwi, i robią to do tej pory, z tym, że teraz już nie chodzi o nacjonalizację przemysłu i majątku, lecz o nacjonalizację dusz ludzkich, nacjonalizację rodziny, i nacjonalizację sumienia. Przymusowa, zadekretowana "postępowa" moralność - przyzwolenie na to, by państwo decydowało o wszystkim i wydawało przywileje wystarczająco licznym, bądź wystarczająco głośnym grupom-kolektywom, takim jak lobby gejowskie, lobby feminazistowskie, lobby pedofilskie, zoofilskie, kobiet z małymi cyckami, cyganom, murzynom, wyznawcom Jedi itd. to przecież powrót do praktyki totalnego państwa merkantylistycznego, szafującego przywilejami kosztem normalnych ludzi. Niszczy to całą delikatną tkankę dobrowolnych ludzkich relacji w społeczeństwie, opartych na poszanowaniu własności prywatnej i związanej z nią wolności osobistej. Te terminy i pojęcia są jednakże
za trudne dla przecietnego socjalisty z ludzką twarzą, który mieni się lewicowcem, a jest tak naprawdę reakcyjnym bandytą z jaskini, niczym nie różniącym się od najgorszych przedstawicieli ancien regimu.
Reasumując, każdy, kto dzisiaj twierdzi, że jest człowiekiem lewicy, a nie jest radykalnym leseferystą, wolnorynkowcem - to ścierwo, które trzeba wyeliminować. Bo do faszystów się strzela, wiedział o tym Generał Augusto Wielki i wskazał nam słuszną drogę.
To dlaczego korwiniści, będący za wolnym rynkiem, uważają się za prawicowców? Czy to w ogóle możliwe, by być konserwatywnym liberałem? Czy to się nie wyklucza?
OdpowiedzUsuń