wtorek, 8 kwietnia 2014

Rybiński i kataklizm japoński

Audycja z dn. 14 marca 2011 roku
Prof. Krzysztof Rybiński w czasie ostatniego roku stał się dość popularną ikoną medialną, krytykując słusznie niezdarny, zbójecki rząd Tuska, i wskazując na niebezpieczeństwa związane z astronomicznym długiem publicznym, jaki ekipa PO zaciągnęła na koszt przyszłych pokoleń Polaków. Jestem wobec tego zaskoczony, że prof. Rybiński wypowiadając się dzisiaj dla serwisu money.pl odnośnie kataklizmów w Japonii, stwierdził, że odbudowa zrujnowanych rejonów będzie miała pozytywny skutek dla sparaliżowanej od 20 lat japońskiej gospodarki! No czysty keynesistowski sofizmat, kompletnie bzdurny!
Bastiat w dziele "Co widać, a czego nie widać", ponad 150 lat temu, pokazał, jak tego typu bzdurne argumenty, że stłuczona szyba pobudzi lokalną gospodarkę, napędzając popyt na usługi szklarza, potem krawca, piekarza itd., są mocno zakorzenione u pozbawionej elementarnej wiedzy o ekonomii publice. Ale żeby tego typu kretynizmy wygłaszał profesor wyższej uczelni, to może się zdarzyć tylko w epoce fałszywych keynesistowskich paradygmatów. Przypominam, że ideologia Keynesa jest sprzeczna z nauką ekonomii, i każdy, kto nazywa siebie ekonomistą, a powtarza bzdury o zagregowanym popycie, wzroście gospodarczym wywołanym odbudową ze zniszczeń, i wychodzeniu z pułapki płynności - jest IDIOTĄ lub nikczemnym skurwysynem - ale nie ekonomistą.
Podążając za logiką Rybińskiego, można by rzec, iż gdyby nie trzęsienie ziemi, to w pewnym momencie dobrze by było, gdyby Amerykanie zrzucili tak jeszcze ze dwie kolejne bombki atomowe na Japonię - wtedy wzrost gospodarczy napędzany odbudową byłby taki ŻE HO HO i jeszcze trochę! Co z tego, że zarówno podczas trzęsienia ziemi jak i eksplozji atomowej giną dziesiątki tysięcy ludzi - tzw. ludzki kapitał uszczupla się, nie mówiąc już o trwałych dobrach kapitałowych, które doznają wyjątkowego uszczerbku. Społeczeństwo ubożeje per saldo, i odbudowa musi pochłonąć jeszcze więcej zgromadzonych oszczędności - które, gdyby nie kataklizm, byłyby gotowe do bardziej służących konsumentom zastosowań.
Ale moment. Przecież gospodarka Japonii od 20 lat jest sparaliżowana, i gigantyczne oszczędności Japończyków leżą odłogiem. Ale co jest przyczyną? Bynajmniej nie zła wola przedsiębiorców i inwestorów, tylko PAŃSTWOWA POLITYKA stymulowania popytu, zapoczątkowana u zarania lat 90tych. Czysto keynesistowskie nakręcanie koniunktury wydatkami publicznymi, które nie dało nic, a zniszczyło przedsiębiorczość i dynamizm gospodarki japońskiej. Japonia od 20 lat jest w permanentnym kryzysie, do którego z kolei doprowadziła polityka niskich stóp procentowych z lat 80tych, bo politycy chcieli konsumpcję pobudzić, bali się mocnego jena, i tego, że Japończycy ZA DUŻO oszczędzają... Kurwa ja  pierdolę...
Rozumienie gospodarki stoi na głowie! I wszyscy na tym tracimy. My, konsumenci z całego świata, ponosimy gigantyczne koszty utraconych możliwości przez głupotę japońskich polityków.
Jeśli obecna tragedia Japonii mogłaby coś zmienić, to powinno być to natychmiastowe wycofanie się rządu z  gospodarki, zatrzymanie wszelkich stymulusów, dotacji, subwencji, i przynajmniej zagwarantowanie  niezależności banku centralnego, który zamiast stymulować konsumpcję, winien stać na straży oszczędności.  Pobożne życzenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz