wtorek, 8 kwietnia 2014

PłytaDlaPosła to porażka

Audycja z dn. 10 września 2011 roku.
Niedawno załoga KonteStacji wpadła na pomysł edukacji ekonomicznej posłów przyszłej kadencji, i zamierzają nagrać audiobooka z książki "Ekonomia i polityka" samego Ludwiga von Misesa. Jest to zbiór 6 wykładów, jakie największy ekonomista wszechczasów wygłosił w Argentynie w latach 50-tych, a których myśl przewodnią można zawrzeć w zdaniu "Co zrobić by państwo było bogate" - i tak też kontestatorzy zamierzają zatytułować tego audiobooka. Sądzą, że przekonywująca argumentacja Misesa za wolnością gospodarczą sprawi, iż polscy posłowie staną się bez wyjątku zwolennikami wolnego rynku. Nic bardziej błędnego!
Otóż posłowie wiedzą, że wolność gospodarcza prowadzi do dobrobytu, i mają też doradców, którzy im o tym mówią. Ale zupełnie nie leży w ich interesie, by tę wolność gospodarczą wprowadzić. A dlaczego? Ponieważ poseł jest tylko wykonawcą woli swojego wyborcy, a wyborca posła ma interes w tym, by wolności gospodarczej nie było. Wyborca ma interes w tym, by otrzymywać zasiłki, dotacje, subwencje, by istniały cła na jego produkty, by istniały regulacje trzymające konkurencję za pysk, by istniały wysokie podatki z tego samego powodu. Bo w "mętnej wodzie łowi się ryby". Poseł też ma jak najbardziej żywotny interes, by życie gospodarcze było jak najbardziej zagmatwane i zetatyzowane, ponieważ wówczas ma więcej władzy - i więcej przywilejów do obdarowywania wyborców. Poseł, który chciałby wprowadzać w życie rady Misesa, strzela sobie w stopę. Nie zostanie wybrany na kolejną kadencję. O nie.
To nie posłów trzeba edukować ekonomicznie.
Tej nauki potrzebują wyborcy.
Jeśli do świadomości wyborcy dotrze, że w dłuższym okresie wszelkie regulacje, cła, protekcja branży, dotacje - czy w przypadku indywidualnych osób - zasiłki, psują dobrobyt, i powodują, że dzieci i wnuki będą miały gorzej, to może powstrzyma się od popierania takiej polityki. Oczywiście by dojść do takich wniosków, potrzeba dwóch kroków logicznych, a większość osób jest w stanie wykonać tylko jeden, jak mawia Thomas Woods. I nadal mówimy o świadomych wyborcach.
Większość ludzi przecież głosuje zupełnie nieświadomie, i świadomości ekonomicznej nie ma i mieć nie może. Co może do nich przemówić? W dużej mierze, największą siłę oddziaływania ma kościół. A kościół w Polsce nigdy za wolnym rynkiem i wolnością w ogóle nie stał.
Więc może, zamiast tracić pieniądze - projekt wyceniono na 10 000 zł - na daremną edukację posłów audiobookiem, lepiej wyedukować księży i proboszczów? Znacznie poważniejsza, i znacznie droższa inicjatywa, ale przyniosłaby lepszy skutek. Ksiądz nie jest rozdarty konfliktem interesów, jak poseł, i głoszenie z ambony wolnorynkowych i antypaństwowych haseł mniej go kosztuje utraty poparcia, niż posła, który próbowałby wbrew wyborcom odebrać im siano. Najpierw trzeba odnieść zwycięstwo moralne nad zepsuciem, jakie powoduje socjalizm - by odnieść zwycięstwo polityczne i ekonomiczne. Jeśli większość obywateli prawdy moralne wynosi z kościoła - to kościół te prawdy musi głosić. Musi głosić moralną przewagę wolnego rynku nad etatyzmem!
I do tego nadaje się doskonale inna książka z wydawnictwa Fijor Publishing, a mianowicie "Kościół a wolny rynek" Thomasa Woodsa. Innej możliwości nie widzę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz